Felinoterapeutyczna hodowla
kotów Devon Rex
Rozmrrruczane recenzje kocich produktów
Jedną z decyzji koniecznych do podjęcia przez każdego właściciela kota jest wybór odpowiedniej kuwety. Na rynku w tej chwili jest ich ogrom - niekryte, kryte - takie z wejściem od frontu i góry, samoczyszczące. Czarne, białe, kremowe czy szare - pod kolor ścian, podłogi czy kota. Tanie i drogie - na każdą kieszeń i gust.
Jak więc podjąć właściwą decyzję, gdy zewsząd atakują nas możliwości?
Cóż. To zależy. Przede wszystkim od naszego ukochanego kociaka.
W pierwszej chwili chciałam napisać, że u nas nie było problemu. Ale to nie do końca prawda. Pierwszy kot i odkryta, nieduża kuwetka, która szybko okazała się dla kociaka za mała - idealna natomiast dla przyszłych miotów, które dopiero stawiały swoje pierwsze kroki na drodze nauki kuwetkowania. Kolejna była kryta z wejściem od frontu - szybko okazało się, że plastikowe drzwiczki muszą zostać wyjęte, jeśli chcemy, by kot z niej korzystał. Ale wciąż, wszędzie był żwirek.
Jeśli ma się w domu przysłowiową złotą rączkę - nie ma problemu. Nasza wykonała nam kilka częściowo zabudowanych kuwet, do których można było włożyć duże, niskie plastikowe pudła - dzięki czemu kuweta ani nie była całkowicie odkryta, ani zakryta. Z czasem jednak mignęła nam gdzieś kuweta z wejściem od góry. I to o nich właśnie będzie ta recenzja.
Na samym starcie przedstawmy sobie kilka faktów dotyczących kotów i wypróżniania się:
Wybór takich kuwet na rynku jest zdecydowanie mniejszy, niż wersji odkrytych czy zakrytych z wejściem od frontu, ale znajdą się egzemplarze na każdą kieszeń. Jako pierwsza w naszym domu pojawiła się kuweta Savic Hop In.
Koty ją pokochały, większość szybko zrezygnowała z reszty dotychczas dostępnych dla nich kuwet.
Kuweta z wejściem od góry okazała się zbawienna dla mojej ośmioletniej kastratki - Suri. Ta bowiem miała dziwny zwyczaj - po pierwsze, pod koniec siusiania siadała w żwirek, mocząc sobie portki, po drugie, wybiegała z kuwety, nim na dobre kończyła mikcję. Przez co nie dość, że cała przestrzeń wzdłuż jej biegu była poznaczona kropelkami moczu, to sama Suri lądowała w wannie na mniejsze bądź większe kąpanie. Kot uczy się szybko, także kolejne razy kierowała się od razu pod łóżko bądź kanapę, skąd trzeba było wyjmować ją, kusząc smaczkami. Jak możecie się domyślić, nic przyjemnego.
Kiedy jednak na jej drodze pojawiła się kuweta Savic Hop In, problem się skończył.
Podobnie przy kociętach - standardowo zaczynamy od małych odkrytych kuwetek, potem są większe, zakryte, ale zawsze stoi też duża kuweta z wejściem od góry, z której korzystają kotki. I kiedy maluchy są już w stanie do niej wskoczyć i wyskoczyć - wybierają niemal tylko ją. Przy ostatnim miocie resztę kuwet miałam na dobrą sprawę tylko do ozdoby, bo wszystkie koty korzystały z kuwet z wejściem od góry.
Co do kuwety Savic Hop:
- jest przyjemna wizualnie
- nadaje się nawet dla większych kotów: wymiary, dł. x szer. x wys.: 58 x 38,5 x 39,5 cm
- dzięki otworom na pokrywie, minimalizuje ilość wynoszonego żwirku
- dzięki wejściu od góry, mniej żwirku wydobywa się z kuwety razem z wychodzącym kotem
- jest wygodna do sprzątania, nie ma konieczności ściągania wieka
Jest jedynie jeden mały minus:
- posiada na dnie dwa wzgórki po obu stronach, przez które czasami ciężej operuje się łopatką, sprzątając po kocie.